czwartek, 14 sierpnia 2014

Pogoda brzydka więc bloguje

Pogoda się zepsuła więc jestem :) Kiedy jest ładnie mam dni zapełnione na full więc nawet nie włączam komputera.

Moja waga pokazuje 100,7 :) Także zbliżam się pomału do wagi dwucyfrowej. Nie mogę się doczekać! Obecnie wróciłam nie tylko do mojej wagi z liceum,a wydaje mi się nawet, że jestem chudsza niż wtedy. Jak zaczęłam się odchudzać to cały czas wmawiałam sobie, że muszę wrócić do wagi z LO. To był taki dobry czas w moim życiu, że mogłam góry przenosić więc mi się dobrze kojarzył i moja kondycja też chyba nie była najgorsza. Teraz już wiem, że chce więcej :)))

Jeśli chodzi o jedzenie to staram się nie być monotonna bo wiem, że mi się szybko znudzi. Jednak śniadania od dwóch tygodni wyglądają u mnie tak samo. Nie mogę sobie ich odmówić. Są tak pyszne, że sama ślinka cienkie jak o nich pomyślę. Najlepsze śniadanie ever! O czym piszę? O serku danio z borówkami i nektarynką. A właściwie proporcja raczej wygląda tak: 70% owoców, 30% serka :)



Kocham te śniadanie :) Nie wiem co ja zrobię jak skończy się sezon na borówki i nektarynki :(
Ostatnio też odkryłam na nowo grejpfruty. Od zawsze je lubiłam ale zapomniałam o ich istnieniu. Dlaczego moje kolacje ostatnio wyglądają tak:


Jeśli chodzi o obiady to staram się kombinować. Mam swoje ulubione dania więc je mieszam. Aczkolwiek hitem ostatnio są warzywa na patelnie z jogurtem greckim - takie proste, a takie pyszne :) No i oczywiście moja mama jest mistrzynią gotowania i gotuje mi przepyszne, zdrowe obiadki jak jestem w domu.


Kolejne moje odkrycie to woda z miodem i cytryną, które zresztą widać na zdjęciu powyżej. To właściwie taki mój smak z dzieciństwa. Mój dziadziuś był pszczelarzem więc miód był u nas w domu na porządku dziennym. Między innymi taki napój piłam całe dzieciństwo. Nie ma nic lepszego na upalne dni. Teraz wróciłam do niego z nostalgią. Jest to taki mały substytut słodkich napojów, które uwielbiam ale oczywiście już nie pijam bo wiem, że to syf. I do tego mega kaloryczny.

Od jakiś 2 tygodni chodzę na basen na pełną godzinę. Wcześniej pływałam 45 min, teraz pełne 60 min. Jestem z siebie taka dumna bo jestem w stanie pływać całą tą godzinę, bez odpoczynku na przemian: kraulem, stylem klasycznym i grzbietowym. Nazwałam sobie to moją "męczącą trójką"  :) 

Tak jak pisałam już wcześniej, ostatnio odkryłam rower jako kolejną formę sportu. Staram się jeździć codziennie aczkolwiek nie zawsze mi na to starcza czasu. Jeżdżę oczywiście rowerem na basen ale to w sumie tylko jakieś 2 km w jedną stronę więc jadę tam może 7 min. Moim rekordem póki co było przejechanie naraz 16 km. Pewnie dla niektórych mało ale ja dopiero zaczynam :) Właśnie za chwilę się wybieram :)

Wszyscy mówią mi, że schudłam. To już widać. W sumie 25 kg uciekło :) Cieszy mnie to bardzo. Cieszy mnie też to, że w końcu mogę kupować sobie ciuchy takie jak mi się podobają. W sumie wcześniej nie miałam jakiś większych problemów z ubraniami, jak się chce to można dostać duże rozmiary i to nawet całkiem ładne. Ale teraz mój wybór poszerzył się z dwóch sklepów do kilku. Mój rozmiar to teraz 46/48. Spodnie kupuje jeszcze w rozmiarze 48 bo mam dość szerokie biodra. Natomiast bluzki i wszystkie rzeczy górne to już 46.  Chociaż może przesadziłam z tym, że kupuje. Bo staram się nie kupować gdyż wiem, że za chwilę i tak będą na mnie za duże. Ale ostatnio musiałam, po prostu już musiałam zaopatrzyć się w nowe jeansy. Stare, jeszcze z mojej początkowej wagi wyglądały na mnie koszmarnie, po prostu wszędzie odstawały. Wiem, że te pewnie też za jakieś 2 miesiące będą za duże ale w czymś ten okres muszę przechodzić :)

Sport mi daje takiego powera, że nie wiem dlaczego tak późno go odkryłam. Teraz pędzę na rower (póki jeszcze nie pada). Trzymajcie się!