środa, 30 lipca 2014

Chwila nieobecności

Chwilę mnie nie było. To wszystko przez to,że dużo się działo i była ładna pogoda więc nie chciałam marnować dni na siedzenie przy kompie :)
Co więcej przez jakieś 2 tygodnie moja waga się strasznie wahała. A to spadała,a to rosła. Już byłam załamana, że może coś z hormonami (leczę się na niedoczynność tarczycy). Na szczęście teraz się już wszystko ustabilizowało i jestem kolejne -3 kg na minusie. Dziś waga pokazała 103,3 także jestem taka szczęśliwa :)
Ostatnio takie upały były, że nie chciało mi się kombinować z gotowaniem. Stałam się dość monotonna w swoim jedzeniu. Na śniadanie Danio + 3 kromeczki wasy, na obiad warzywa na patelni + brązowy ryż, w międzyczasie jabłko,grejfrut i duuuuużo wody. Ale ostatnio znów zaczynam coś wymyślać, szukać przepisów żeby mi się nie znudziło.
Oczywiście codziennie basen. Uwielbiam to, szczególnie gdy cały dzień 30 C w cieniu :) Moja kondycja jest już naprawdę bardzo dobra. W większości pływam już kraulem. Na samym początku po 1/3 basenu się dusiłam.
Od jakiś 3 tygodni się zmotywowałam i jeżdżę na basen rowerem, a nie samochodem. Niby mało bo 3 km w jedną stronę ale początkowo było ciężko. Teraz już się przyzwyczaiłam i jak jest tylko pogoda to śmigam rowerem i mam z tego mega radochę :) Mimo,że rok temu kupiłam sobie rower to jeździłam na nim do tej pory może z 3 razy. Nigdy mi się nie chciało, nie miałam też za bardzo siły. Jakiś miesiąc temu odkryłam rower na nowo. Zaczęło się od tego, że się umówiłam ze znajomymi raz,drugi, trzeci żeby pojeździć. Aż w końcu podjęłam decyzję,że będę też jeździć sama na jakieś przejażdżki i na przede wszystkim na basen. Rower to super sprawa, lepsza tysiąc razy niż samochód bo można się porozglądać, pozwiedzać :)
Cieszy mnie też to, że ludzie zauważają moją zmianę. Dużo osób mi mówi, że schudłam, że fajnie wyglądam :)
Ciuchy kupuje już w rozmiarze 46. Znaczy przede wszystkim bluzki. Spodni nie kupowałam ostatnio ale z racji tego, że mam dość szerokie biodra to pewnie będzie to jeszcze 48. Ale w bluzkach można już powybierać :) 46 zdecydowanie jest więcej niż 50 :)
Czuje się naprawdę dobrze. Moja kondycja nie była tak dobra od kilku lat. Sport czyli pływanie też wpływa dobrze na moją psychikę. Wcześniej w to nie wierzyłam i wydawało mi się to śmieszne ale powiedzenie "w zdrowym ciele, zdrowy duch" ale to najprawdziwsza prawda :) Psychicznie czuje się o niebo lepiej, nie wpadam tak często w dołki, nie dołują mnie różne sprawy, nie martwię się tak o wszystko. Po prostu jestem pozytywnie nastawiona do wszystkiego :)
A tymczasem uciekam na basen. Dzisiaj udało mi się nawet namówić mamę żeby poszła ze mną i się troszkę poruszała.
Miłego dnia :)

niedziela, 6 lipca 2014

Bezczynność mnie zabija :)

Ostatnio dni były aktywne więc i waga spadła do 106,4. Szok ale bardzo pozytywny :)
I to wszystko mimo małych grzeszków mianowicie piwek ze znajomymi. Aktywne dni robią swoje.
Kiedyś potrafiłam przesiedzieć cały dzień w domu, często w piżamie. Było też tak, że np. przez 3-4 dni potrafiłam nie wyjść w ogóle z domu. Potem to się trochę zmieniło bo wzięłam psa więc spacerki trzy razy dziennie musiały być odbębnione ale właściwie nic poza tym. Byłam taka zasiedziana, pobolewał mnie kręgosłup, każdy dłuższy spacer powodował zadyszkę. Podziwiałam moich znajomych, że chodzą na długie spacery. Mi się nie chciało, nie miałam ochoty chodzić i się męczyć, wolałam gdzieś podjechać samochodem albo prosiłam żeby ktoś mnie podwiózł. 
Teraz czuje, że wracam do żywych :) Czuje się jak w liceum (to były bardzo dobre lata w moim życiu pod każdym względem, przez jakiś nawet pod względem wagowym), pokonywaliśmy wtedy ze znajomymi kilometry każdego dnia. Przez parę ostatnich dni czułam się tak dobrze, tak wspaniale jak właśnie wtedy. Mam siłę na spacery i to bardzo długie. I to nawet ja jestem osobą, która je proponuje. Parę miesięcy bym się chyba zabiła gdyby mi kazali iść gdzieś dalej. Niby normalna sprawa- chodzenie- ale ja czuje się cudownie, że znów robię to bez większego wysiłku. Potrafię na nogach wyskoczyć do sklepu po parę rzeczy. Wcześniej wolałam podjechać samochodem bo to "za daleko". Teraz nie mogę wysiedzieć w miejscu przez chwilę. Ciągle znajduje sobie coś do zrobienia bo siedzenie przy kompie czy leżenie przed TV po prostu mnie okropnie nudzi. Muszę coś robić. Mam tyle energii, że mogłabym nią obdzielić jeszcze parę osób :)
Ciuchy też pomału zaczynają na mnie wisieć. Ale co mnie cieszy to to, że normalne sklepy zaczynają być dla mnie dostępne. Wcześniej ubierałam się wyłącznie w CA, ewentualnie w FF, dużo ciuchów też kupowałam/ dostawałam z UK bo mam tam rodzinę. Ostatnio była na małym shoppingu i kupiłam sobie spodnie w Top Secret. Ja jak zwykle byłam pesymistycznie nastawiona żeby w ogóle je przymierzać bo była pewna, że 44 będzie za małe. W końcu mama mnie namówiła bo stwierdziła,że takie duże się wydają. Okazało się, że mają zawyżoną rozmiarówkę i 44 to jakieś 46. Okazały się idealne. O takie sobie zwykłe spodnie, na ciepłe dni idealne. Ale sam fakt, że zwykłe sklepy zaczynają być przystępne cieszy :) Prócz tego kupiłam sobie w Croppie buty, strasznie mi się spodobały :) Będę musiała też niedługo kupić nowe jeansy. Bo te co mam trzymają się tylko dlatego, że mam pasek. Inaczej bym miała je na kostkach chyba :)


Mój chleb zrobił furorę wśród rodziny i znajomych. Właściwie od tych paru dni upiekłam kolejne 4 blaszki i za parę godzin go nie ma. Ja zjadłam może ze 2 kromki :) 
Za to dziś moja mama upiekła (na moją zgubę) jagodzianki. Kocham te jej jagodzianki, są pyszne! Ale jestem twarda, zjadłam póki co tylko jedną. Pewnie skuszę się jeszcze na jedną i więcej niet :)
Prócz tego oczywiście codziennie basen. Jakiś czas temu zaczęłam pływać kraulem. To mój wielki sukces bo na początku w ogóle nie dawałam rady. Miałam za słabą kondycje, przepłynęłam pół basenu i się dusiłam pod wodą. Teraz bez większego problemu przepływam cały basen. Teraz ćwiczę żeby udało mi się pływać kraulem tak płynnie jak pływam żabką :)
A teraz uciekam spać bo jutro na 9.00 idę do fryzjera. Przed 8.00 muszę wstać. Z racji wakacji 8.00 to dla mnie BARDZO wczesne rano. Jak ja wstanę? To jest bardzo dobre pytanie :)
Miłej nocy :)

środa, 2 lipca 2014

Chleb bez mąki

Kupiłam wagę :) Dzisiejsze ważenie pokazało: 107,8. I'm happy!!
Pomału zbliżam się do mojej wagi z liceum czyli jakieś 98 kg. Na zdjęciach wydaję mi się,że całkiem nieźle wtedy wyglądałam :) Aczkolwiek i teraz wyglądam lepiej niż przed dietą, wiadomo :)
Ostatnie dni były bardzo aktywne. Egzaminy na uczelni, w weekend impreza ze znajomymi i nadrabianie zaległości domowych spowodowanych sesją. Oczywiście w sobotę trochę pogrzeszyłam. Wypiłam parę piw i zjadłam 2 kawałki pizzy. Nie potrafię sobie tego odmówić kiedy jestem ze znajomymi. Głupio tak siedzieć o "suchym pysku" i patrzeć jak oni jedzą albo piją. Na szczęście chyba już wyrosłam z robienia sobie wyrzutów sumienia i biczowania się za to. Po prostu w niedziele wróciłam normalnie do swojej diety :) Cieszę się,że udaje mi się w taki właśnie sposób funkcjonować. Kiedyś nie jadłabym na imprezie albo na drugi dzień głodziła się "za karę". Dziś już wiem,że nic mi nie będzie. Wręcz odwrotnie, dobrze to wpływa na moją psychikę. Jednocześnie nie ograniczając się wiem też, że takie dni nie mogą zdarzać się za często. Taki dzień jest jeden, wyjątkowy, raz na jakiś czas. Ale jest i daje mi to poczucie jakiejś tam wolności :) Żeby było śmieszniej, po imprezie zamiast przytyć, moja waga wskazywała 0,1 kg mniej. Nie wiem jak to się stało hahaha :) Całkiem możliwe, że to zasługa basenu i brzuszków, które mimo planów na wieczór musiały być zrealizowane przed imprezą.
Poza tym zamówiłam sobie dietę od Ewy Chodakowskiej na biebio. Czytałam na paru blogach, że jest świetna (no chyba, że to była reklama). Mnie jakoś nie powaliła. Niektóre rzeczy wydają się całkiem całkiem ale niektóre są za bardzo wymyślne. Jest parę dań, które mi się spodobały i na pewno je wypróbuje ale szału nie ma. Moja dieta (którą dostałam od znajomej mojej mamy) jest moim zdaniem o wiele prostsza i mniej wymyślna. Oczywiście urozmaicam ją bo ile można jeść to samo :) Szukam różnych dietetycznych przepisów w Internecie, na blogach i zamieniam posiłki. Nie lubię jeść monotonnie. Jeszcze śniadania albo kolacje przeżyję ale codziennie ten sam obiad- nie!
Z racji tego, że jestem po sesji mam trochę wolnego czasu. Dzisiaj postanowiłam upiec chleb. Oczywiście chleb dietetyczny i bez mąki. Przepis znalazłam TU. Właściwie większość z tych rzeczy miałam w domu bo jadam je na co dzień. Musiałam kupić tylko masło klarowane i syrop klonowy. Wczoraj sobie wszystko przygotowałam i dziś upiekłam. Póki co stygnie. Wyszedł tak jak poniżej.


Może nie wygląda jak w przepisie ale i tak jestem z siebie dumna. Ja nigdy nie lubiłam gotować. Praktycznie w ogóle tego nie robiłam. Zawsze ktoś robił to za mnie albo po prostu jadało się na mieście. Do tej pory nie jest to czynność, którą kocham. Nie jest to moje hobby tak jak np. dla mojej mamy. Ale teraz gotuje bo wiem, że chce jeść zdrowo. Ta myśl sprawia mi przyjemność, nie samo gotowanie. Więc upieczenie przeze mnie chleba jest chyba największym moim wyczynem. Moi znajomi od paru tygodni łapią się za głowę kiedy wysyłam im zdjęcia swoich potraw: co się z Tobą stało!? Ty i gotowanie,pieczenie?!. Także jestem z siebie dumna :)
Teraz zbieram się na spacer z psem. Wynagradzam mu moją "nieobecność" przed i w trakcie sesji. Więc chodzimy na długie spacery do parku :) Potem obiad, dzisiaj ryż z gotowanymi warzywami (kiedyś nienawidziłam gotowanych warzyw, teraz mogłabym je jeść tonami!). 
Wieczór oczywiście basen. Uwielbiam pływać. Jak wychodzę z basenu to dopiero czuje, że żyję. Nie jestem zmęczona tylko czuje każdy mięsień i lubię to uczucie. Cieszę się, że po wielu latach odkryłam ponownie basen. Kiedyś też chodziłam bardzo często ale potem przytyłam i wstydziłam się założyć kostium. Przemogłam się dopiero parę miesięcy temu. Stwierdziłam, że trudno. Najwyżej ktoś mnie wyśmieje i tyle. Najważniejsze żebym w końcu schudła. Było to dla mnie naprawdę duże wyzwanie bo strasznie się wstydziłam i przez parę dni walczyłam ze sobą żeby w końcu ten lęk pokonać. Pierwszy raz poszłam z duszą na ramieniu. Ale okazało się, że jest fajnie. Nikt się nie przygląda, nikt się nie śmieje. Co więcej, okazało się, że na basen chodzi bardzo dużo osób z nadwagą. Właściwie większość to ludzie, którzy mają trochę za dużo ciałka. Nie każdy wygląda w kostiumie jak ze Słonecznego Patrolu :) Teraz uwielbiam basen, wpisał się w mój stały harmonogram dnia i nie wyobrażam sobie, że coś mogłoby się zmienić :)
Miłego dnia!