niedziela, 6 lipca 2014

Bezczynność mnie zabija :)

Ostatnio dni były aktywne więc i waga spadła do 106,4. Szok ale bardzo pozytywny :)
I to wszystko mimo małych grzeszków mianowicie piwek ze znajomymi. Aktywne dni robią swoje.
Kiedyś potrafiłam przesiedzieć cały dzień w domu, często w piżamie. Było też tak, że np. przez 3-4 dni potrafiłam nie wyjść w ogóle z domu. Potem to się trochę zmieniło bo wzięłam psa więc spacerki trzy razy dziennie musiały być odbębnione ale właściwie nic poza tym. Byłam taka zasiedziana, pobolewał mnie kręgosłup, każdy dłuższy spacer powodował zadyszkę. Podziwiałam moich znajomych, że chodzą na długie spacery. Mi się nie chciało, nie miałam ochoty chodzić i się męczyć, wolałam gdzieś podjechać samochodem albo prosiłam żeby ktoś mnie podwiózł. 
Teraz czuje, że wracam do żywych :) Czuje się jak w liceum (to były bardzo dobre lata w moim życiu pod każdym względem, przez jakiś nawet pod względem wagowym), pokonywaliśmy wtedy ze znajomymi kilometry każdego dnia. Przez parę ostatnich dni czułam się tak dobrze, tak wspaniale jak właśnie wtedy. Mam siłę na spacery i to bardzo długie. I to nawet ja jestem osobą, która je proponuje. Parę miesięcy bym się chyba zabiła gdyby mi kazali iść gdzieś dalej. Niby normalna sprawa- chodzenie- ale ja czuje się cudownie, że znów robię to bez większego wysiłku. Potrafię na nogach wyskoczyć do sklepu po parę rzeczy. Wcześniej wolałam podjechać samochodem bo to "za daleko". Teraz nie mogę wysiedzieć w miejscu przez chwilę. Ciągle znajduje sobie coś do zrobienia bo siedzenie przy kompie czy leżenie przed TV po prostu mnie okropnie nudzi. Muszę coś robić. Mam tyle energii, że mogłabym nią obdzielić jeszcze parę osób :)
Ciuchy też pomału zaczynają na mnie wisieć. Ale co mnie cieszy to to, że normalne sklepy zaczynają być dla mnie dostępne. Wcześniej ubierałam się wyłącznie w CA, ewentualnie w FF, dużo ciuchów też kupowałam/ dostawałam z UK bo mam tam rodzinę. Ostatnio była na małym shoppingu i kupiłam sobie spodnie w Top Secret. Ja jak zwykle byłam pesymistycznie nastawiona żeby w ogóle je przymierzać bo była pewna, że 44 będzie za małe. W końcu mama mnie namówiła bo stwierdziła,że takie duże się wydają. Okazało się, że mają zawyżoną rozmiarówkę i 44 to jakieś 46. Okazały się idealne. O takie sobie zwykłe spodnie, na ciepłe dni idealne. Ale sam fakt, że zwykłe sklepy zaczynają być przystępne cieszy :) Prócz tego kupiłam sobie w Croppie buty, strasznie mi się spodobały :) Będę musiała też niedługo kupić nowe jeansy. Bo te co mam trzymają się tylko dlatego, że mam pasek. Inaczej bym miała je na kostkach chyba :)


Mój chleb zrobił furorę wśród rodziny i znajomych. Właściwie od tych paru dni upiekłam kolejne 4 blaszki i za parę godzin go nie ma. Ja zjadłam może ze 2 kromki :) 
Za to dziś moja mama upiekła (na moją zgubę) jagodzianki. Kocham te jej jagodzianki, są pyszne! Ale jestem twarda, zjadłam póki co tylko jedną. Pewnie skuszę się jeszcze na jedną i więcej niet :)
Prócz tego oczywiście codziennie basen. Jakiś czas temu zaczęłam pływać kraulem. To mój wielki sukces bo na początku w ogóle nie dawałam rady. Miałam za słabą kondycje, przepłynęłam pół basenu i się dusiłam pod wodą. Teraz bez większego problemu przepływam cały basen. Teraz ćwiczę żeby udało mi się pływać kraulem tak płynnie jak pływam żabką :)
A teraz uciekam spać bo jutro na 9.00 idę do fryzjera. Przed 8.00 muszę wstać. Z racji wakacji 8.00 to dla mnie BARDZO wczesne rano. Jak ja wstanę? To jest bardzo dobre pytanie :)
Miłej nocy :)

2 komentarze:

  1. No no, możesz się ze mną podzielić tą energią, bo ja jak jej nie miałam, tak nie mam ;) Ale to pewnie dlatego, że im mniej się robi, tym mniej się chce. A ja jestem strasznym leniem i najchętniej zamknęłabym się w mieszkaniu, leżała i oglądała filmy. Gdyby nie mój facet, to pewnie nie oglądałabym słońca przez ostatni tydzień. Korzystaj z tego i ciesz się, bo lepiej mieć ADHD niż tak siedzieć na pupie jak ja :P
    Śliczne te buciki, wydają się wygodne. Niestety moje ekstra vansy mnie obcierają i muszę strasznie kombinować, żeby móc w nich chodzić ;/
    Zazdroszczę Ci tych spadających rozmiarów, chyba nic tak nie cieszy i nie motywuje jak właśnie to ;) Ciuchy to swego rodzaju wyrocznia :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję, że ten optymizm Ci się utrzyma :) Zaczęłam prowadzić bloga, na którego dodaje wpisy o sporcie, lifestylu, inspiracje. Jeśli będziesz miała ochote zajrzyj - może to doda Ci motywacji w czasie "zwątpienia" :) :)

    http://nieulotny.blogspot.com/


    I mnie motywują jeszcze strony tego typu: https://www.facebook.com/pages/Look-at-you-youre-gonna-be-so-damn-hot/765054830204561?ref_type=bookmark

    Popatrze i od razu chce mi się ruszyć tyłek :)

    OdpowiedzUsuń